piątek, 31 maja 2013

Dzień trzydziesty siódmy: głosy

Słyszę głosy. Pierwszy raz w życiu mnie to spotyka. Wiele ludzi skarżyło się na słyszenie głosów – znajomi, rodzina, czytałam dzienniki siostry Faustyny, która także głosy słyszała, jednak mnie się to nigdy nie przytrafiło. Do teraz. 

Codziennie słyszę głos mojego osadzonego. Dzwoni do mnie po odstaniu w kolejce dziesięć, dwadzieścia minut, czasem dłużej. Od ósmej rano hipnotyzuję telefon i czekam na jego głos. Zaczyna pewnie, a pod koniec rozmowy głos mu się zwykle łamie. Czasem wtedy, gdy wspominam o czymś, co robiliśmy razem, czasem, gdy przekazuję pozdrowienia od przyjaciół. Słucham jego głosu, złakniona niego samego. Jego oczu, gęstych włosów, jego dotyku. Za cały dotyk teraz musi mi wystarczyć rozmowa telefoniczna. Za całą pieszczotę – jego głos.

Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić, by go stamtąd wydostać. Nie wiem, jakie siły mam wykrzesać z siebie i nie wiem, jakie skały poruszyć. Wiem jedno, jeśli nie będę miała jego, to jakby mnie nie było. Dlatego właśnie słyszę głosy, słabnę. 

Wchodzę do kuchni, w której ktoś  – mój osadzony – właśnie skończył rozmowę, słyszę jeszcze jej echo. Gdy nasłuchuję słów dogasających, z pokoju dochodzi szept – to mój osadzony mówi do kogoś. Słyszę go wszędzie, wkładam głowę do szafy, by go nie słyszeć, a przecież właśnie słyszeć go chcę, cały czas, cały czas. 

Szaleję bez niego. 

Słowo na dziś


głos – żyje, skoro go słyszę, to żyje, bo głosy wydają istoty żyjące, choć to także inne bodźce zewnętrzne oddziałujące na zmysł słuchu – może szaleństwo moje tak się objawia, że zewnętrznym bodźcem jest jakikolwiek hałas w głos mojego osadzonego przekształcony? Zdolność mówienia ma, mówi do mnie, przez telefon, codziennie, ma taki nakaz wewnętrzny? – nie, ma pragnienie. Nie ma jednak prawa wypowiedzi, jest traktowany przedmiotowo przez swoich „wychowawców”, przepraszam, nie potrafię ich traktować poważnie. Nie może mieć zdania, nie może mieć opinii, a sąd? Sąd? Roześmieję się tylko pusto. Sąd się śmieje ostatni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz