środa, 15 maja 2013

Dzień dwudziesty pierwszy: alkohol


Mój drogi osadzony, jestem kompletnie pijana. Niewiarygodna. Na Twoim miejscu, już by mnie wsadzili do karceru. Osadzili w osadzeniu. Na marginesie, ile można człowieka „osadzać”? Za karę brak listów, za karę brak paczek, za karę brak widzeń. Śmieszy mnie to wszystko, śmieszy, gdyby nie to, że przekłada się to na konkretnego człowieka, czy wy wiecie, kim jest człowiek…?

Jestem więc pijana, zasługuję na karę. Alkohol twój wróg, litery mi się plączą każde słowo piszę sześć razy. Alkohol twój wróg, ignoruj wroga swego, możesz mieć wroga, którego się nie spodziewasz, walczmy ze sterotypami. 

Mój kochany osadzony, nawet pijana myślę o Tobie i do Ciebie wszystkie rozmowy się sprowadzają. Gdybyś tu był na miejscu, nie spiłabym się. Powiedz im o tym, że Cię potrzebuję, bo się stoczę. Stoczę. Stoczę, ech, czy oni to rozumieją. Oni widzą tylko to, co widzieli, czubek własnego nosa i trzynastą pensję, dziękujemy państwu. Ludzie, by innych oceniać, trzeba mieć to „coś” w sobie, a nie być karłem psychicznym. Dziękuję, alkohol pozwala mi dziś nie tylko spać spokojnie, ale i to napisać. Nienawidzę was. 

Słowo na dziś

alkohol –  ech, ma właściwości organiczne, a niektórzy go stosują jak rozpuszczalnik, bo rozpuszcza języki i serca, nigdy w życiu bym nie odważyła się napisać, że was pojeby nienawidzę. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz