sobota, 18 maja 2013

Dzień dwudziesty czwarty: dzień


Pragniecie krwi. Czytelnicy, słuchacze, odbiorcy. Czekacie na mrożące krew w żyłach opowieści z więzienia. Nie ma takich. Są tylko kolejne dni. Nie wiem, jak wygląda jego dzień, dzień osadzonego, dzień w więzieniu. Wiem, jak wygląda mój dzień, jak wyglądają moje dni. 

Wpisuję do kalendarza kolejne zadania: 
  • zadzwonić do X,
  • mail do Y,
  • odebrać z serwisu sprzęt,
  • zrobić pranie,
  • zanieść podanie do N,
  • spotkać się z D,
  • naładować telefon,
  • obciąć paznokcie,
  • kupić szampon.

Prowadzę trzy życia. Jedno moje, stare życie. Drugie mojego osadzonego, które zostawił rozgrzebane. Trzecie mojego osadzonego tam. To trzecie jest najtrudniejsze, ale to drugie zabiera najwięcej czasu. 

Najstraszniejsza w więzieniu jest nuda. W moim więzieniu jej brak. Jest sobotni wieczór, padam ze zmęczenia. Świat się bawi, ja zasypiam. Zrobiłam pranie. Wyprałam w końcu piżamę mojego osadzonego. Dwudziesty czwarty dzień jest dniem jak co dzień. Jest dniem, jak każdy dzień, samotnym. 

Słowo na dziś

dzień – od wschodu słońca, gdy jest jasno na dworze, usiłuję przetrwać do wieczora, do zachodu, a Ziemia  nieubłaganie wykonuje obrót wokół własnej osi i dzień nie trwa dwunastu godzin, lecz dwadzieścia cztery. Nie mam terminu, nie mam daty określonej, czekam i każdy kolejny dzień jest następnym dniem pewnego okresu w moim życiu. Każdy kolejny dzień jest samotnym dniem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz