Pragniecie krwi. Czytelnicy, słuchacze, odbiorcy. Czekacie na mrożące krew w żyłach opowieści z więzienia. Nie ma takich. Są tylko kolejne dni. Nie wiem, jak wygląda jego dzień, dzień osadzonego, dzień w więzieniu. Wiem, jak wygląda mój dzień, jak wyglądają moje dni.
Wpisuję do kalendarza kolejne zadania:
- zadzwonić do X,
- mail do Y,
- odebrać z serwisu sprzęt,
- zrobić pranie,
- zanieść podanie do N,
- spotkać się z D,
- naładować telefon,
- obciąć paznokcie,
- kupić szampon.
Prowadzę trzy życia. Jedno moje, stare życie. Drugie mojego osadzonego, które zostawił rozgrzebane. Trzecie mojego osadzonego tam. To trzecie jest najtrudniejsze, ale to drugie zabiera najwięcej czasu.
Najstraszniejsza w więzieniu jest nuda. W moim więzieniu jej brak. Jest sobotni wieczór, padam ze zmęczenia. Świat się bawi, ja zasypiam. Zrobiłam pranie. Wyprałam w końcu piżamę mojego osadzonego. Dwudziesty czwarty dzień jest dniem jak co dzień. Jest dniem, jak każdy dzień, samotnym.
Słowo na dziś
dzień – od wschodu słońca, gdy jest jasno na dworze, usiłuję przetrwać do wieczora, do zachodu, a Ziemia nieubłaganie wykonuje obrót wokół własnej osi i dzień nie trwa dwunastu godzin, lecz dwadzieścia cztery. Nie mam terminu, nie mam daty określonej, czekam i każdy kolejny dzień jest następnym dniem pewnego okresu w moim życiu. Każdy kolejny dzień jest samotnym dniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz