piątek, 17 maja 2013

Dzień dwudziesty trzeci: represja


Chwytam się za głowę i o głowie myślę. Tym razem zastanawiam się, dlaczego mojemu osadzonemu ogolono głowę. Dostojewskiemu, o ile mnie pamięć nie myli, golono połowę głowy. Więźniom łagrów i lagrów II wojny już golono standardowo całą czaszkę. Przemawiały za tym nie tylko względy bezpieczeństwa (ogolone pół głowy Dostojewskiego łatwo wskazywało na zbiegłego skazańca) czy względy higieniczne (na jakie powoływali się naziści), lecz po prostu represje. 

Miałam kiedyś psa. Gdy przyszedł do nas do domu, miał tak zaniedbane futro, że jedynym rozwiązaniem według pani psiej fryzjerki było ogolenie go do niemal gołej skóry. Śmialiśmy się, że psu zdjęto kołtun. Pies jednak się nie śmiał. Miał osiem lub dziewięć miesięcy i dopóki futro nie odrosło mu choć trochę, wstydził się. Siedział w najgłębszym kącie mieszkania, odwrócony tyłem zgodnie z zasadą „jeśli ja cię nie widzę, to i ty mnie nie widzisz”. Bał się wychodzić na spacery. Jak się czuje człowiek, którego tak samo potraktowano? Człowiek, który nie miał kołtuna, który nie miał wszy, który codziennie starannie golił się przydziałową maszynką, bez pianki?

Jest rok 2013. Na każdym z zakładów karnych, których progi przestąpiłam, wiszą informacje, z którego funduszu europejskiego ta jednostka korzysta. W aktualnym miejscu przebywania mojego osadzonego jest to „Kapitał ludzki”. Ten kapitał to kto, przepraszam? Osadzeni? A może odwiedzający? Nie, nie, to z pewnością funkcjonariusze i pracownicy cywilni zakładu. Nie widzę bowiem wkładu w kapitał ludzki odwiedzających, rodzin i bliskich (chyba że wkładem w kapitał ludzki odwiedzających jest zmuszanie, by biegali do kibla trzy bramy dalej, bo w poczekalni toalety brak, przypominam). Zastanawiam się też, czy inwestycją w kapitał ludzki jest ogolenie głowy do zera mojemu osadzonemu. 

Mój osadzony, jeśli jeszcze tego nie napisałam wprost, otrzymał kategorię P2. Znaczy to tyle, że może przebywać na oddziale półotwartym, dzwonić codziennie (kilka razy, jeśli wystoi w kolejce do automatu), starać się o przepustki do domu, nawet pracować na zewnątrz. Luzik. Więc dlaczego, już przeniesieniu na ten oddział półotwarty, ogolono mu głowę? Czy ma to związek z pogadankami resocjalizacyjnym jednego z wychowawców, który notorycznie w nich insynuuje, że w pracy osadzonego nie robi się nic, tylko się „wódkę grzeje”? Kto tu kogo powinien resocjalizować? Komu powinno się, w ramach represji, ogolić głowę? 

To jedyne miejsce, w którym mogę to tak otwarcie skomentować. „Ogolili mi głowę” – powiedział kilka dni temu mój osadzony. Zapłakałam wewnętrznie, lecz jemu powiedziałam tylko: „Oj, kochanie, nic się nie stało. I tak miałeś iść do fryzjera w tym miesiącu.”. 

Słowo na dziś

represja – obydwa znaczenia słowa znajdują zastosowanie w moim przypadku. Tylko dlaczego ktoś pragnie odwetu na moim osadzonym, który w tym zakładzie karnym nie zrobił nic, za co można byłoby go w ten sposób represjonować. Ani też nie ma za co lub po co wywierać na nim nacisk. Jest grzeczny i potulny, bo uzgodniliśmy, że wprawia w ruch ten mechanizm obronny, który usunie z jego świadomości myśli, uczucia i pragnienia wywołujące lęk lub poczucie winy. Ciekawe, co na to psychologia. Ciekawe, jaki będzie skutek resocjalizacji. Internalizacja to chyba przeciwieństwo resocjalizacji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz