wtorek, 28 maja 2013

Dzień trzydziesty czwarty: proste sprawy


Skomplikowane wiodę życie. Nie mogę wszystkim powiedzieć o tym, co się dzieje, trzeba zmyślać, kręcić, owijać w bawełnę, niedopowiadać, sugerować, lecz nie potwierdzać, wreszcie – uciekać od odpowiedzi. Każde słowo plącze mi się z innymi słowami, nie zawsze pamiętam, co powiedziałam jednej osobie miesiąc temu, a co teraz jej powiem. Na warstwę nakładają się kolejne warstwy. Powstaje tort, na który w ogóle nie mam ochoty. 

Tort składa się z prostych rzeczy, prostych składników. Dopiero poskładane w całość, dają wyszukany rezultat. Jednak przesada ze składnikami, ich skomplikowanie, może sprawić, że nadawał się będzie do wyrzygania, a nie do zjedzenia ze smakiem. Podobnie jest z życiem. Lawirowanie między trzema życiami, które prowadzę, powoduje, że mój tort stał się nie tylko przekombinowany, ale wręcz nie nadaje się do konsumpcji. Marzę o prostych sprawach. 

Chciałabym powiedzieć wprost wszystkim, że mój osadzony jest osadzonym. Że walczę o niego na każdym odcinku. Że przechodzę przez takie rzeczy, przez które żaden człowiek nie powinien przechodzić i chwilami od tego szaleję. Tymczasem z udawanym spokojem zjadam przypadający na dzisiaj kawałek tortu, a później wymiotuję nim, oczyszczając duszę i ciało. 

Życzę Wam, by Wasz tort był skomponowany w idealnych proporcjach. 

Nie ma dziś słowa. Brak mi słów, wszystkie słowa wyplułam dzisiaj z niesmakiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz