środa, 22 maja 2013

Dzień dwudziesty ósmy: kolory


Barwy otoczenia są tą właściwością środowiska, która w normalnych warunkach rzadko bywa przedmiotem koncentracji uwagi i kontemplacji. […] Trudno zaprzeczyć, że więzienia i ich najbliższą przestrzeń – wewnętrzne podwórka i place spacerowe – cechuje zauważalne ubóstwo barw. […] Ubóstwo barw w środowisku więziennym jest zdaniem J. Sikory czynnikiem, który w sposób zdecydowanie negatywny wpływa na procesy emocjonalno-motywacyjne oraz stan układu nerwowego więźniów [S i k o r a, 1971].

Przeczytałam to dopiero kilka dni temu, choć zakładka z tym blogiem była otwarta już od dłuższego czasu. Instynktownie wyczułam, że kolor ma duże znaczenie dla mojego osadzonego – nie konkretnie i wyjątkowo dla niego, lecz ogólnie. Pozbawienie możliwości oglądania świata, szczególnie świata, w którym wybucha majowa zieleń, corocznie odbierające mi dech w piersiach zjawisko, i w zamian oferowanie widoku na szaro-bure mury z odpadającym tynkiem, to kara nie tylko bezduszna, ale i bezrefleksyjna. Świat postrzegamy nie zawsze za pośrednictwem słów i kształtów, ale – ponoć – częściej patrząc na jego kolory. Kolory budzą emocje. Emocje gromadzą się w człowieku. Osadzony nie ma jak rozładować emocji. Kolor czerwony wzbudza agresję, kolor zielony tonuje emocje i relaksuje.

Moja intuicja wyraziła się w tym, że niektóre listy piszę do mojego osadzonego zielonym długopisem, inne – fioletowym. Czasem robię niezdarne kolorowe rysunki na marginesach. Ciągle boję się wysłać mu zdjęcia, bo trudno mi przewidzieć, kto i jaki z nich pożytek uczyni. Robię więc dla niego opisy zdjęć, które nigdy nie powstały. Na przykład pierwszego dnia, gdy już wyszedł z domu, a ja nawet nie odwróciłam głowy za nim, przed wyjściem do pracy popatrzyłam przez okno. Pomyślałam, że jutro zrobię zdjęcie drzewom, bo jutro będą już białe, a dziś jest ostatni dzień zielonych pączków na brunatnych gałęziach. Słońce prześlizgiwało się po konarach, pracowicie i powoli otwierając pączek za pączkiem. Pomyślałam też, że jutro będziemy razem patrzyć na debiutantki majowe w białych sukienkach do kolan. Tego zdjęcia „jutro” nie zrobiłam, bo „jutro” rano stałam w kolejce, starając się o widzenie. Zdążyłam tylko odwrócić głowę ku oknu, białe księżniczki już stały tam, gotowe, ale tego dnia nikt nie był nimi zainteresowany. Zdjęcie niezrobione „jutro” opisałam mojemu osadzonemu w liście. 

Kolor to jednak coś więcej. Kolor zależy od światła, a światła w miejscu, do którego trafił mój osadzony nie ma. Bez światła wszystko traci kształt, formę, jest pozbawione koloru. Panuje jednolitość. Swoista demokracja, w której każdy jest równie niewidoczny.

Zrozumiałam wreszcie, dlaczego osadzonych przebiera się w zielone „garnitury”, źle skrojone i niedopasowane do figur. Mają łagodzić ich obyczaje i sprawiać, by żyli w całorocznym maju, ukrywając na cały czas odbywania kary pączkującą w nich debiutantkę. A może doszukuję się głębszej myśli tam, gdzie jej nie ma? Zdecydowanie tak. Doszukiwanie się głębszej myśli tam, gdzie myśli bezprzymiotnikowej brak, to gmeranie za igłą w stogu siana.

Słowo na dziś

kolor – to właściwość przedmiotu postrzegana wzrokowo, jak jednak nazwać kolor w świecie kolorów pozbawionym? 

Sikora J. (1971): Znaczenie barw w życiu człowieka i w warunkach izolacji więziennej. „Przegląd penitencjarny i kryminologiczny”, nr 1. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz