poniedziałek, 13 maja 2013

Dzień dziewiętnasty: człowiek


Dziś spotkałam człowieka, gdy po raz kolejny postanowiłam wziąć nasz los w moje ręce. Pan Dyrektor (należy mu się ta wielka litera, której niekiedy odmawiałam innym panom dyrektorom) jest Człowiekiem. Przynajmniej był przez godzinę rozmowy. Czy nim pozostanie? W jego rękach nasz los, w jego rękach nasze szczęście. 

Trudno o Człowieka w dzisiejszych czasach. Wzruszenie odbiera mi głos, gdy czytam lub słyszę słowa wsparcia. Pisząc wczoraj o słowach, myślałam i o tych, które do mnie docierają, nacechowane empatią i życzliwością, wypełnione uczuciami po brzegi. Słowa wypełnione od serca. Nie zawsze na nie odpowiadam, bo nie zawsze mam siłę, a za każde z nich gorąco dziękuję. Mój osadzony także za nie dziękuje, choć nie może tego powiedzieć. Nie może, bo jako osadzony nie ma głosu, nie ma kontaktu ze światem Nie ma głosu także dlatego, że w gardle duszą go zdenerwowanie, wstyd, wdzięczność. Wypływają z niego łzami. 

Mój osadzony też jest człowiekiem i właśnie to dostrzegł w nim Pan Dyrektor. Dostrzegł też człowieka we mnie. „Przez panią mówią emocje” – powtórzył dziś kilka razy. „Emocje, Panie Dyrektorze, mi się skończyły, zostało racjonalne podejście do sytuacji” – wyjaśniałam spokojnie – „pragnę, by skoro już musiał odsiedzieć, to żeby warunki, w jakich odbywa karę, nie zmieniły go na gorsze, lecz pomogły mu w pokonaniu słabości”. Pan Dyrektor nic na to nie powiedział, a ja ciągnęłam: „Pragnę pomóc sobie samej, naszym rodzinom, byśmy i my mogli przetrwać ten czas i doczekać jego wyjścia”. Pan Dyrektor się zasępił: „Gdy wyjdzie, będzie innym człowiekiem” – ostrzegł. „Ja już jestem innym człowiekiem” – odparłam. 

Jeden jego błąd, jedna fantazja, jedno świadome zejście z drogi i pożegnam się z nim. To samo powiedział Pan Dyrektor: „Jeśli trafi pod moją opiekę, to ma postępować zgodnie z regulaminem, ma się podporządkować. Ma być stanowczy, nie okazywać słabości i nie popełniać błędów.”. Jak widać z Panem Dyrektorem zgadzamy się nie tylko w kwestii zbawiennego wpływu zajęć na osadzonych, ale także warunków stawianych przed podopiecznymi. W zamian, zarówno Pan Dyrektor, jak i ja, oferujemy grę na czystych zasadach, w czystej poczekalni dla odwiedzających, z daszkiem przed więzienną bramą chroniącym przed deszczem, z miłym panem na wartowni, który na moje zdziwienie: „Ależ ma pan wielki klucz do tej bramy!” z dumą odpowiedział: „W innej bramie mam jeszcze większy, ale nie mogę pani pokazać, bo tam odwiedzających nie wpuszczamy.”. 

Słowo na dziś

człowiek – przeczytajcie to uważnie: „istota żywa wyróżniająca się najwyższym stopniem rozwoju psychiki i życia społecznego”. Panie Dyrektorze, na tę definicję się Pan łapie. Proszę z niej nie wyjść. Proszę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz