wtorek, 21 maja 2013

Dzień dwudziesty siódmy: telefon


Nie tylko Poczta Polska korzysta na obecności mojego osadzonego w zakładzie karnym. Telegrosik także. Już po raz drugi Telegrosik wkroczył w moje życie. Kiedyś był podstawowym sposobem na tańsze rozmawianie z zagranicą. Teraz jest jedynym środkiem komunikacji. 

Mój osadzony ma prawo w ściśle określonych godzinach dzwonić codziennie i rozmawiać przez dziesięć minut; nie ma ograniczenia co do liczby rozmów. O 8 rano, wyobrażam sobie, staje w kolejce do aparatu telefonicznego. Nie wiem, jak wielu osadzonych staje w tej samej kolejce. Mój osadzony dzwoni około 8.30, czasem dopiero o 9.30. Zwykle czeka trzydzieści minut lub dłużej. Trzydzieści minut w kolejce to brzmi źle. Przeliczmy to na ludzi: to trzy telefony po dziesięć minut. Trzy zaledwie osoby.

Wydaje mi się co rano, że i ja w tej kolejce stoję, choć mój dzień zaczyna się zupełnie inaczej. Budzę się przed 7, czasem jeszcze wcześniej po to, by o 8 usiąść przy kuchennym stole i hipnotyzować telefon, na którym pojawi się w odpowiednim momencie komunikat: „Numer zastrzeżony”. Z lekkim drżeniem rąk odbiorę ten telefon. Powiem, jak zawsze „Dzień dobry, kochanie”, równocześnie z jego: „To ja”. 

Raz udało mu się zadzwonić ponownie wieczorem, ale mnie nie udało się odebrać. Nadal mam wyrzuty sumienia. Mnie jest trudno, ale jemu jest trudniej – przynajmniej w kontekście telefonów. Mnie jest łatwo, ale jemu jest łatwiej – to on decyduje, kiedy zadzwoni. Nie mogę do niego oddzwonić, a to boli. Wszystko jednak rekompensuje jego głos, zdenerwowany, czasem krzyczący do kolejki, że nie wie, kto za nim stał. Kończący zawsze niespodziewanie, jakby ktoś mu wyrywał słuchawkę z ręki.

Mogę mojemu osadzonemu posłać w jednym liście do trzech kart telefonicznych. Telegrosik wystarcza jeden na miesiąc, tak obniża ceny połączeń z automatu telefonicznego na komórki. Gdybym mogła kupić taki magiczny telegrosik i skrócić mojemu osadzonemu pobyt w zakładzie karnym… Gdybym mogła zadzwonić do niego wtedy, kiedy potrzebuję go najbardziej. Teraz. Cały czas. 

Słowo na dziś

telefon – na odległość prowadzę rozmowę z moim osadzonym za pomocą aparatu i jedynie brak numeru abonenta. Mój osadzony nie jest abonentem. Mój osadzony sam został zaabonowany. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz