piątek, 26 kwietnia 2013

Dzień pierwszy: wiadomość


- Pani NN? Dzwonię z komisariatu policji. 
Od tego telefonu, do chwili, gdy piszę te słowa, minęła dokładnie doba. W ciągu 24 godzin nauczyłam się wielu nowych rzeczy i dowiedziałam dużo o życiu człowieka, z którym dzieliłam wszystko w ostatnich latach. Popadam w banał: nigdy nie wiesz, kim jest ta druga osoba i co w sobie kryje. Z banału wychodząc: dlaczego mnie spotykają tylko te nieprzyjemne niespodzianki? 
Nieopanowany atak płaczu wieczorem przy czytaniu informacji na stronie aresztu śledczego. To samo pytanie: dlaczego ja. Szłam z tym pytaniem w myślach i nie patrzyłam w twarze ludzi na ulicach, wracając do domu. 
Fajka za fajką, wypalałam w sobie uczucia, wszystkie po kolei, także te, które żywiłam względem tego człowieka. Potrzebowałam trzeźwo myśleć, bez emocji. Emocje i uczucia to nie to samo, zdałam sobie sprawę i postanowiłam, że pomyślę o tym jutro. 
Telefon za telefonem stawałam się śledczym, który przenika nie tylko w następne papiery wyszukane w biurku, ale wdziera się w duszę tego drugiego człowieka. Drobne zapiski w notesie, nieotwarte koperty sprzed lat, nieznane osoby, których nazwiska widnieją na każdym papierze w stercie. Rysuję nowy portret psychologiczny człowieka. Pomagają mi w tym rodzice, przyjaciółka, najbardziej jednak pomaga adwokat, który drobnym żartem mnie rozbraja, pozwalając w pełni doceniać jego przystoją postać, a nie denerwować się tym, co dzieje się wokół mnie.
Staram się ze wszystkich sił nie wejść razem z nim do więzienia. Takiego więzienia, które sama, z łatwością, sobie zbuduję. Życie idzie dalej, trzeba się trzymać banału. Taką prostą decyzję podejmuję przy czerwonym winie, zbyt zimnym, prosto z lodówki wyjętym, otwartym przy jakimś zwyczajnym makaronie, pewnie przez niego gotowanym. Piję wino, by myśleć trzeźwo. 
Na jutro zaplanowałam podział czasu między opanowanie uczuć, pracę, widzenie, paczkę, adwokata i nie wiem, co jeszcze. Nie wiem, bo przecież nie wiedziałam rano, jak się dzień potoczy i wolę nie wiedzieć, co przyniesie dzień następny.

Słowo na dziś 

Areszt śledczy – miejsce, w którym osadza się osoby tymczasowo aresztowane. Często przejmują też funkcje przejściowego zakładu karnego, dla osadzonych, których jeszcze nie skierowano do właściwej jednostki. 

1 komentarz:

  1. Znam doskonale twoje odczucia. Sama jestem narzeczona osadzonego w Areszcie Sledczym. Najpierw byl placz. Plakalam, gdy widzialam jak zabierali mojego narzeczonego do "lodowki". Bylam z nasza coreczka. Ona rowniez plakala. Nie wiedziala co sie dzieje. Nagle nie widzi tatusia...osoby ktora potrafila ja tak rozweselic, ze nie mogla przestac sie smiac przez pol godziny. Mogla go przytulic, ucalowac...a teraz? Teraz musi widywac tatusia w takim nieprzyjemnym miejscu, w ktorym wcale nie chce byc, ale jest i cieszy sie, bo widzi tatusia. Tatus zawsze ja obroni. Ale, gdy uplywa godzina znow nie widzi tatusia, a ja trace polowe siebie w jednej chwili. Wracam z pustka, ktorej nikt nie wypelni. Ale wiem ze musze byc silna. Musze byc silna za nasza rodzine. Jedynie co pozostaje to listy, ktore wysylam co tydzien do mojego kochanie. No i oczywiscie widzenia. Jak czytam listy od niego to sie zalamuje, ale co ja moge? Moge jedynie wspierac go i myslec o nim zawsze i na wiecznosc. Dac mu te "troche ciepla z wolnosci" jak sam to ujal w ostatnim liscie. To jest ciezkie, przyznaje, ale tylko on mnie trzyma przy zyciu. Gdybym mogla cofnac czas...

    OdpowiedzUsuń