wtorek, 6 sierpnia 2013

Dzień sto czwarty: upał, ciąg dalszy

Patrzę na gwiazdy. Liczę, że któraś z nich spadnie. Mam tylko jedno życzenie. Nie, nie wypuszczenie mojego osadzonego – to się rozgrywa na salach sądowych, nie w niebie. Mam życzenie, by zelżały upały. W upale w zakładzie karnym nie ma żadnej pomocy dla osadzonych. W upale nawet adwokat nie pracuje. 

Pan mecenas miał załatwić jedną sprawę. Od dwóch tygodni, co tydzień obiecuje, że do końca tygodnia załatwi. Dziś to słyszałam już po raz trzeci. Trudno mi interweniować, ze względu na upały. Mnie też niełatwo było zebrać wszystkie papiery dla pana mecenasa. Tymczasem mój osadzony siedzi, choć mógłby już stawać na komisji. Może nawet od przyszłego tygodnia być w domu. 

Upały wszystkim mózgi wypalają. Może nawet pan oddziałowy ma pożar w mózgu – zgodził się na przykład na zostawienie otwartych drzwi w celach, gdy powinny być zamknięte, by choć trochę przewiewu uzyskać. Nie potrafię sobie wyobrazić, co się dzieje w zakładach typu zamkniętego. Nie umiem i nawet nie chcę wyobrażać sobie, jak radzą sobie więźniowie bez wody, ci, którzy nie mogą sobie kupić wody mineralnej. Pracodawcy mają obowiązek dostarczyć pracownikom wodę w czasie upału, naczelnik zakładu karnego nie ma żadnych zobowiązań tego typu względem powierzonych sobie osadzonych. 

Spoglądam na gwiazdy. Jedna, druga, piąta, dziesiąta, setna, sto czwarta. Sto cztery dni bez mojego osadzonego, a moim jedynym życzeniem jest nie jego powrót, ale ochłodzenie. 

Słowo na dziś

woda – przezroczysta, bezbarwna ciecz, niezbędny składnik organizmów żywych, ale czy osadzeni są żywi? czy może są martwi za życia, na pewien czas? Wody, proszę, dostarczać więźniom. Nie tylko w Afryce warto byłoby dystrybuować wodę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz