niedziela, 28 lipca 2013

Dzień dziewięćdziesiąty czwarty: upał

„Nie można podchodzić do okna. To jakby zbliżać się do rozgrzanego piekarnika. Prysznic był dopiero co, w czwartek, na następny trzeba będzie czekać kilka dni. Każdy myje się jak może, ale i tak obecność współosadzonych się odczuwa silnie.”.

Wyobrażam sobie, że tak mówi do mnie mój osadzony. Wyobrażam sobie, że w ogóle mówi do mnie więcej niż dopuszczalne dziesięć minut rozmowy telefonicznej. Jego brak jest coraz bardziej odczuwalny. Jego nieobecność jest trudniejsza do zniesienia niż czterdziestostopniowe upały. 

„Co robisz?” – pytam. Po raz drugi w ciągu dnia boję się zadać to samo pytanie, więc zamiast o to, jak się czuje, pytam o aktywność. „Słucham radia, czytam książkę, zrobię herbatę, by wystygła.” – słyszę w odpowiedzi. Jest na wakacjach lub na delegacji – myślę sobie. Żadne więzienie. Lecz mój osadzony dodaje: „Od 15 posłucham radia, bo wtedy włączą prąd.”. Przypominam sobie, że prądu nie ma w zakładzie karnym od rana, po śniadaniu, do popołudnia. 

Gdy już sobie przypomnę o tym, że prąd jest tylko w określonych godzinach, przestaję sobie wyobrażać różne rzeczy. Na przykład, że osadzeni mogliby brać prysznic codziennie. Lub otrzymywaliby wiatraki do cel. Na te upalne dni. 

Słowo na dziś


upał – wysoka temperatura powietrza, bardzo gorące powietrze. Napięcie wisi w powietrzu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz