środa, 21 sierpnia 2013

Dzień sto dwudziesty: więzienna dokumentacja/„At Folsom Prison”, Johnny Cash

Wpadłam na pomysł, by gromadzić dokumentację artystyczną wyobrażeń o więzieniach. Muzyka, literatura, filmy – twórcy na różne sposoby podchodzili do tematu kary odosobnienia na przestrzeni wieków. Od opisu śmierci Sokratesa w ateńskim więzieniu, do którego celi mogli wejść i towarzyszyć w odchodzeniu jego przyjaciele i uczniowie, po filmy dokumentalne kręcone w zakładach karnych także przez osadzonych (vide przykład Francuza odbywającego karę w kilku miejscach; co ciekawe, kręcił tylko w krakowskiej Ruszczy i podkrakowskiej Trzebini – po przeniesieniu do Warszawy przestał robić filmy). 

Może powinnam sięgnąć także po innego rodzaju twórczość osadzonych? W każdym zakładzie karnym musi być wychowawca kulturalno-oświatowy, zapewniający „podopiecznym” kulturalną rozrywkę. Poza biernym uczestnictwem w kulturze (czyli oglądaniem puszczanych w ramach różnych programów filmów, przychodzeniem, zwykle obowiązkowym, na koncerty organizowane przez instytucje, pogadankami na tematy okołokulturalne, prezentowaniem czasowych wystaw planszowych przygotowywanych przez lokalne muzea, a także dostępnymi dla niektórych więźniów jako nagrody wyjściami do muzeów) istnieje także możliwość rozwijania osobistych talentów artystycznych. Jedni malują, rysują, drudzy lepią z modeliny, rzeźba raczej odpada ze względu na niebezpieczne narzędzia, jeszcze inni mają szansę grać i śpiewać w zespołach artystycznych czy angażować się w teatr. Wszystko zależy od wyobraźni i możliwości wychowawcy k.-o. 

Może powinnam więc dokumentować osiągnięcia artystyczne osadzonych? Może. W tej chwili mogę odnotowywać dokonania artystów na tym polu. Na pierwszy rzut muzyka. Najsłynniejszą, chyba, piosenką poświęconą więzieniu jest The House of the Rising Sun. Niestety, nie ma pewności, że mowa o więzieniu; równie dobrze może się odnosić do burdelu. Dziś anons zatem o At Folsom Prison Johnny'ego Casha, albumie nagranym w kalifornijskim więzieniu na żywo. Nie umiem sobie wybrazić entuzjazmu osadzonych zgromadzonych na koncertach (dwóch) tego artysty, uczestniczących w nagraniach. Słychać to aż za dobrze. 

Jeśli ktoś chciałby zrozumieć choćby w najmniejszym procencie spełnienie potrzeby ludzi odosobnionych kontaktu ze sztuką, to właśnie At Folsom Prison jest najlepszym źródłem.

Pozycja nr 1

Johnny Cash, At Folsom Prison, Columbia Records 1968


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz