sobota, 10 sierpnia 2013

Dzień sto ósmy: konkubina (tak to ja)

Dręczy mnie to pojęcie „konkubina”. Nie znajduję go w kodeksie karnym ani w kodeksie karnym wykonawczym. Może powinnam je porzucić? Poczuć się znowu jak „dziewczyna”, „przyjaciółka”, „partnerka”? Poczuć się normalnie, chwycić za ręce i spacerować alejami parków, przedzierać przez gęste od upału powietrze i chłodzić się lodami, nie zmoczonym zimną wodą ręcznikiem kładzionym na karku?

Jestem „osobą bliską”, jak to ujmuje kodeks karny wykonawczy. Bzdura. Jestem osobą najbliższą. Jestem bliższa niż Dyrektor i niż wychowawca. Jestem nawet bliższa od strażnika dokonującego po widzeniu kontroli osobistej. 

Skąd więc to upodobanie funkcjonariuszy Służby Więziennej do posługiwania się pojęciem „konkubina”? Odpowiedź wyobrażam sobie tylko jedną: to słowo ma silne nacechowanie pejoratywne, ludzie nim określani (nie czarujmy się, głównie kobiety) czują się wplątani w sprawy kryminalne na równi z osadzonymi. Są gorsi, są naznaczeni. Tworzą trzecią kategorię, jak można interpretować kkw: sędziowie, funkcjonariusze itd. są podmiotami, osadzony – przedmiotem, a „rodziny i osoby bliskie” to w rzeczywistości czyrak na tyłku podmiotów. Nagabują, choć się nie orientują. Przeszkadzają. Proszą, a czasem nawet żądają. Nie pobiera nam się odcisków palców, nie robi zdjęcia jak przy zatrzymaniu. Nie wysuwa wobec nas oskarżeń, a jednak. Jednak jesteśmy oskarżeni o próby zwalczania systemu. 

Ale systemu nie da się zwalczyć. Podobnie jak przyzwyczajeń. Dla funkcjonariuszy jestem i będę konkubiną. Muszę więc temu pojęciu nadać nowe znaczenie. W ramach walki o związki partnerskie, zacznę propagować związki konkubinackie. Tylko po to, by odzyskać to słowo dla polszczyzny.

Słowo na dziś


bliski – w niewielkiej odległości znajduję się tylko wtedy, gdy do mojego osadzonego pojadę; to akurat nastąpi w niedalekiej przyszłości, nawet bardzo niedalekiej przyszłości, w przeciwieństwie do ostatniej bliskości, która jest stosunkowo niedawno przeszła (choć trzeba by zdefiniować słowo „niedawno”). Spokrewniona z moim osadzonym bezpośrednio nie jestem, ale mam z nim pewne cechy zbieżne, np. nie spóźniamy się na spotkania, szczególnie teraz. Wreszcie jesteśmy ściśle złączeni uczuciami (kocham go ja i on mnie kocha), mamy zbieżne (znowu to słowo) poglądy. Jesteśmy sobie tak bliscy, a żyjemy w takim oddaleniu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz