czwartek, 8 sierpnia 2013

Dzień sto szósty: specyfika

Specyfika zakładu karnego, do którego trafił mój osadzony, polega na tym, że nikt nie chce tu trafić. Wiadomo, do więzienia w ogóle nikt nie chce trafić, ale jeśli już koniecznie gdzieś musi iść, to prosi wszelkie siły, by to nie było właśnie tu. Historia tego, który prosił o zmianę jest dobrym przykładem. Jeszcze lepszym potwierdzeniem jest inny przypadek.

Miesiąc przed wyjściem na wolność staje na wokandzie o zwolnienie warunkowe. Przeszedł przez kilka więzień w całej Polsce. Jechał z jednego końca kraju na drugi – miało to zapobiec jego potencjalnym kontaktom ze środowiskiem, z którego się wywodził. 600 kilometrów, nawet po polskich drogach, robi się w osiem do dziesięciu godzin. Dwanaście, jeśli są korki. On jechał dwa tygodnie, z noclegami w kilku różnych zakładach karnych i aresztach śledczych. W docelowym miejscu odbył większą część kary, po czym znowu spędził dwa tygodnie na przemian w obcych celach i policyjnych sukach i osiadł na ostatnich kilka miesięcy nieopodal rodzinnego miasta. Przynajmniej ojciec może go odwiedzać od czasu do czasu, gdy pozwalają mu na to własne obowiązki i stan finansów. 

Ojciec załamuje nad nim ręce. „W kłopoty się od małego pakował.” – wzdycha. Potem pyta: „A, jeśli mogę spytać, pani osadzony, to komu obrazek wymalował?” – nie czeka na moją odpowiedź  i ciągnie – „widać po nim od razu, że nie powinien tu siedzieć. Może się starać o przepustki? Kiedy mógłby się o warunkowe ubiegać? Bo mój [tu pada imię syna] już dawno temu usiłował, ale w poprzednim miejscu mu odrzucili, a tu się wychodzi na warunkowe miesiąc przed końcem kary.”. Liczę szybko w myślach; mój osadzony może się starać o warunkowe zwolnienie już od końca września. Ale przed styczniem nie ma co liczyć. Chyba że stanie się cud.

Bohater dzisiejszej opowieści nie liczył już na to i przestał się starać, a nagle pojawiła się możliwość zwolnienia warunkowego. Problem drobny w tym, że za miesiąc ma wyjść na wolność. Jeśli dostanie warunkowe zwolnienie, wyjdzie od razu, ale przez dwa lata będzie pod nadzorem kuratora sądowego. Sam uznał więc, że woli doczekać miesiąc do wolności i nie mieć do czynienia z kuratorem, z sądami, z wymiarem tak zwanej sprawiedliwości. Nie myśli o tym, że w tym samym zakładzie karnym pewien człowiek trzy dni przed wyjściem na wolność zmarł. Lepsze ryzyko śmierci niż ponowne zetknięcie z Temidą w wydaniu „tych” sędziów, tego sądu penitencjarnego. Taka specyfika tego miejsca…

Słowo na dziś


specyfika – szczególny, niepowtarzalny charakter czegoś; trudno zaprzeczyć, że to miejsce ma szczególny i niepowtarzalny charakter, choć ma to nacechowanie pejoratywne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz