czwartek, 11 lipca 2013

Dzień siedemdziesiąty ósmy: huśtawka

Wczoraj „idziesz do pracy”, dzisiaj „wychodzisz”. Wczoraj „nie można wysłać”, dzisiaj „wysyłaj”. Wczoraj śmiech, dzisiaj płacz. Żyjemy z moim osadzonym na huśtawce. Fundatorami rozrywki są wychowawcy. Nic w tym dziwnego, jeden z nich jest wychowawcą do spraw kulturalno-oświatowych (ten sam, który pisze „swetr”). 

Nie potrafię się w tym odnaleźć. Tym bardziej, że mam w kuchni żarówkę do wkręcenia w miejsce spalonej. Nie dosięgnę do niej sama. Tym bardziej, że nie mam ramienia, na którym mogę złożyć głowę, gdy w łóżku, oparta o ścianę, czytam nocami. Nie potrafię się odnaleźć sama w łóżku. Potrzebuję kogoś, potrzebuję mojego osadzonego, by mnie tam odnalazł i powiedział: „Tu jesteś”. I powiedział: „Tu ja jestem”. 

 Nie potrafię się odnaleźć w świecie, w którym pracownik zakładu karnego mówi o pracowniku sądu per „jełop”. To nie pracownikowi zakładu karnego nie chciało się czegoś zrobić, to kurator jest jełopem. 

Kurator mówi jedno, wychowawca mówi drugie. Kurator mówi, że wychowawca ma ponowić prośbę do kuratora o przeprowadzenie wywiadu środowiskowego, a w tej prośbie ma zamieścić numer telefonu do mnie. A nawet jeśli nie zamieści tego numeru (bo po co, przypominam), to już będę wiedziała od „przyjaciela”, że mogę zadzwonić do biura kuratorów i umówić się na rozmowę. Wierzę kuratorowi, temu jełopowi. Wierzę mu tylko dlatego, że kurator mówi „przyjaciel”, nie „osadzony” ani „skazany” czy wręcz „konkubent”. Na kilka minut rozmowy przestaję być konkubiną, tylko ciągle razem z moim osadzonym siedzimy na huśtawce. 

Słowo na dziś


kurator – osoba wyznaczona przez sąd do sprawowania dozoru nad osobą skazaną na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu lub nad nieletnim przestępcą oraz ustanowiony przez sąd przedstawiciel osoby niezdolnej do działań prawnych. Czyli jełop przychodzący przeprowadzić wywiad środowiskowy na prośbę zakładu karnego w celu wydania opinii o osadzonym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz