czwartek, 18 lipca 2013

Dzień osiemdziesiąty piąty: smutki

Coś mi kapie z nosa. Ach tak, to smutki. Ze wszystkich sił staram się je zatrzymać, lecz one płyną. Niech płyną – macham ręką. Coś musi ze mnie wyjść, którymkolwiek kanałem. Całymi dniami uśmiecham się, jestem miła i nie mam problemów. Dopiero wieczorem smutki wychodzą. Ich miejsce zajmuje wino.

O znakach mówił mi pan palący dostojnie papierosa. Z wdziękiem strzepywał popiół. „Rzuciłbym” – powiedział jakby do mnie, ale przecież rozmawiałam przez telefon – „ale nikt nie dał mi znaku. Małżonkę odbierałem z prosektorium, gdzie ubierała ojca zmarłego na raka do trumny. Usiadła, odetchnęła, powiedziała Daj papierosa i w tej chwili żelazny krzyż wiszący w aucie spadł i uderzył ją w piersi, o tu.” – pokazał gdzie – „Od tej pory nie zapaliła papierosa. A mnie nikt żadnego znaku dać nie chce.”.

Może i ja szukam znaku? Przechodzę bez znaku do planu B, którego celem jest przywrócenie mojego osadzonego na moje łono. Cudem. Cudu właśnie szukałam i znaku, a może tu nie cudu i znaku trzeba?

Czekam zatem, jak czekałam do tej pory i tylko tego czasu mi szkoda, zmarnowanego. Mój osadzony mógł już od dzisiaj naprawiać swoje błędy, a nie na koszt państwa i ku idiotycznej radości jednego człowieka pasożytować i marnotrawić czas w zakładzie karnym. A ja marnotrawię czas na idiotycznym sączeniu czerwonego chilijskiego wina, podczas gdy smutki układają się we wzór na kuchennym obrusie. Wzór, to znak?

Słowo na dziś

smutki – smutne przeżycia, kłopoty i jeszcze troski, przybierające postać łez i wszystkiego, co w płynnym stanie z nosa kapie. Pozbierane do chusteczki, spalone o północy na rozstajnych drogach, a popiół sprawiedliwie podzielony na porcje i rozrzucony na wycieraczkach pana sędziego, panów wychowawców, uroczego pana oddziałowego oraz jeszcze kilku innych osób sprawią, że zabraknie tym ludziom zasięgu w telefonie komórkowym, gdy w trakcie burzy skończy im się benzyna na położonej na uboczu drodze. Przez bijące pioruny będą się przedzierać przez las i bagna, a chusteczki, do której mogliby poskładać smutki, nikt im nie poda. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz