niedziela, 14 lipca 2013

Dzień osiemdziesiąty pierwszy: nienawiść ponownie

„Wie pani?” – nie wiedziałam, ale wiedziałam, że zaraz się dowiem – „wie pani, nie wierzę, że oni wychodzą z tego zakładu karnego, idą do domu, do żon i do dzieci, i potrafią się inaczej zachować.”. „A esesmani w Auschwitz?” – zapytałam, jak się okazało retorycznie, bo interlokutor nie znalazł odpowiedzi. 

Są czułymi kochankami i najlepszymi ojcami, wyśmienitymi instruktorami, dobranymi kompanami przy piwie. Tylko ja ich nienawidzę. Nie znoszę ich jednego wymiaru, a o drugim nie chcę nic wiedzieć. Wolę myśleć, że swoje ukochane biją, własne dzieci i uczniów molestują, przy piwie plują kolegom do kufla. Po piwie idą do miejskiego parku z plastikową torbą, w której niosą płaszcz, zarzucany ukradkiem jako służbowy strój ekshibicjonisty, wraz z przyklejanym wąsem i okularami o grubych szkłach, dla niepoznaki. 

Właśnie oni, wychowawcy, dyrektor i inni, dali kategorię „praca na wolności” mojemu osadzonemu. Muszę im być za to wdzięczna, bo tylko dzięki temu może dostanie przepustkę na weekend, może wyjdzie na warunkowe zwolnienie, może wreszcie dostanie nagrodę. A może pęknie mu kręgosłup od tej pracy. A może dostanie przepustkę. A może…

Słowo na dziś


przepustka – wyłączono Słownik Języka Polskiego PWN, wikipedia nie odpowiada na pytanie o przepustkę w więziennictwie. Odpowiem więc najprościej, jak mogę: przepustka, jeśli będzie, to stanie się czasem nieokiełznanego pożycia. Bo namiastką życia są listy i rozmowy, ale smyrania ręki o rękę w czasie widzenia nie da się nazwać namiastką seksu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz