poniedziałek, 1 lipca 2013

Dzień sześćdziesiąty ósmy: wina i kara

Przez Polskę przetacza się dyskusja o współmierności winy i kary. Mnie też ten temat zajmuje, lecz postrzegam go w nieco innej perspektywie niż społeczeństwo. Patrzę przede wszystkim subiektywnie, przez pryzmat losu mojego osadzonego. Osadzam w kontekście kilku słynnych znanych wyroków. I przerywam rozmyślania, bo zaczynam płakać. Potrafię tylko kilka haseł spisać, które chciałabym rozwinąć i nie mogę. Niewspółmierność winy do kary. Wysoka społeczna szkodliwość czynu vs społecznie niska szkodliwość czynu. Zadośćuczynienie. Państwo występujące w roli adwokata pokrzywdzonego. Wychowanie i resocjalizacja. 

I tak dalej. 

To się dzieje w Polsce. Tymczasem u mnie… Tymczasem mnie gubią się dni, gubią mi się miesiące, gubię czas i przestrzeń. Nie wiem, gdzie jestem, nie wiem, gdzie się budzę i nie wiem, gdzie przynależę. Puste ściany, na których jeszcze odbija się cień mojego osadzonego. Chlupot wody w wannie, gdy mój osadzony się kąpie. Nie otwieram drzwi łazienki; wolę, by oszukiwał mnie słuch, niż prawdę obnażały oczy. Rozrzucam rzeczy mojego osadzonego po pokojach. Po powrocie z pracy na moment wierzę, że rozminęliśmy się, był tu, w domu, gdy mnie nie było. 

I tak dalej. 

Współmierność winy i kary. Czym ja sobie na to zasłużyłam? – zapytam jak bohaterka Almodovara. Co takiego zrobiłam, że moje państwo, państwo polskie, skazało mnie na takie cierpienie, dodatkowo potęgowane przez panów i panie z okienek. Dlaczego kara się mojego osadzonego nie po raz wtóry, lecz setny, bo codziennie, wielokrotnie, za cokolwiek? Dlaczego karzą i mnie? Dlaczego ja, zawołam hiobowo, retorycznie. 

„Oczy ci błyszczą” – słyszę – „czy wszystko w porządku?”. Nie, nic nie jest w porządku. „Wszystko dobrze, coś mi wpadło do oka.”. 

Słowo na dziś


współmierność – jak zestawić winę i karę? Jak porównać jeden występek do drugiego? Jak sprawiedliwie rozsądzić? Już tylko pytam. To ten moment, gdy zaczynam wyłącznie pytać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz