wtorek, 9 lipca 2013

Dzień siedemdziesiąty szósty: jeśli

„Jeśli przerżniemy, wtedy będziemy się martwić, co dalej.” – powiedział dziś pan adwokat z pewnością w głosie. Czy pewność – tego nie jestem pewna – dotyczyła przerżnięcia, czy odnosiła się do martwienia się, co dalej – nie wiem. 

Jeśli przerżniemy. Nie próbuję myśleć, co będzie, jeśli przerżniemy. Jeśli przerżniemy, to zamówione bilety na koncert się zmarnują. Jeśli przerżniemy, to nie będzie sierpnia. Jeśli przerżniemy, to pewnie dobijemy setki, a dziś już dzień siedemdziesiąty szósty. 

Jeśli przerżniemy, to wszystkie plany pójdą w łeb, wszystkie nadzieje będą szły tuż za nimi, jeśli przerżniemy. Wtedy zostanę sama na polu walki, ja lwica, wdowa smoleńska, jak mnie ostatnio nazwano. 

Jeśli przerżniemy, to będę pisać dalej. Jeśli przerżniemy to pozostaniemy konkubiną i więźniem. Jeśli przerżniemy, pan adwokat nadal będzie panem adwokatem.

Jeśli przerżniemy… Nie, nie chcę się zastanawiać nad tym, co będzie jeśli przerżniemy. Nie biorę pod uwagę takiej możliwości. 

Słowo na dziś


przerżnąć – przedzielimy sąd. Przedziurawimy na wylot (czy można przedziurawić nie na wylot?). Przejdziemy w poprzek sądu. To wszystko byłoby pozytywne. Niestety, jest i trzecie znaczenie: przegrać w grach hazardowych. Znaczy to, że pan adwokat traktuje naszą rozprawę w kategoriach loterii. Szanse? Fifty-fifty. Proszę, nie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz