czwartek, 27 czerwca 2013

Dzień sześćdziesiąty czwarty: kartony

„Bez kartonu nie przyjmuję” – powiedział pan generał w okienku i odesłał mnie do sklepu, w którym ponoć przed chwilą jakaś pani znalazła karton, by do niego spakować sweter i oddać dla mojego osadzonego do magazynu, skąd będzie mógł sweter następnie pobrać. Usiłowałam. Starałam się powiedzieć, że poprzednio oddałam bez kartonu. Książki mi przyjęto w tekturowej teczce, czyli też w kartonie, za to mniejszym. Nie. 

Pobiegłam do sklepu. Pierwszy z brzegu był alkoholowy, całodobowy. Sprzedawca relaksował się w cieniu na krzesełku przy wejściu, palił fajkę. Zerwał się, widząc, że nadbiegam. Myślał, że taka potrzeba, tymczasem rzuciłam mu pytanie: „Kartonu pan nie ma?”. Nie miał, pokiwał głową przecząco, a ręką wskazał na widniejący po drugiej stronie ulicy budynek zakładu karnego. „Pani stamtąd?”. Tym razem to ja pokiwałam głową, lecz twierdząco. „Nie mam, pani spyta w supermarkecie na końcu ulicy. Może będą mieli, ale dziś już dużo ludzi szukało, pewnie znowu ten, co kartonu wymaga ma służbę.”. Zapłonęłam. Zrozumiałam, że to nie regulamin, ale kolejna represja pcha okienkowego generała do wysyłania nas do sklepu. Niedorozwój emocjonalny i krasnal w mózgu sprawiają, że czerpie niezdrową przyjemność z tego, że może innych ludzi zmuszać do tego, by biegali, jak im zagra. 

Postanowiłam się zrelaksować. Miałam czas. Wyjęłam fajkę, zapytałam: „Pan mi podpali?”, zaciągnęłam się. Szybko wypaliłam, wymieniając parę zdań z panem z alkoholowego. W supermarkecie znalazłam największe możliwe pudło kartonowe i czule włożyłam do niego poskładany sweter mojego osadzonego. Oddałam generalikowi w okienku z uśmiechem. Nie odwzajemnił. „Niech się dręczy całą noc” – pomyślałam – „rozmyślając, co mój uśmiech znaczy.”. 

W głębi duszy myślę, że generał na tych kartonach majątku zamierza się dorobić. Na makulaturę je oddaje i ciuła grosz do grosza… 

Słowo na dziś


karton – gruby, sztywny papier (następnym razem słownik zabiorę i generałkowi pokażę, że nie rozumie języka polskiego, skoro nie wie, że tekturowa teczka też jest kartonem), tekturowe pudełko (zgoda!), co do towaru w takim opakowaniu, to zawsze podlega sprawdzaniu, liczeniu, podejrzliwość budzi. O rysunkach na kartonie nie ma mowy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz