poniedziałek, 2 września 2013

Dzień sto trzydziesty drugi: chili con carne

Całą sobą odczuwam zbliżającego się mojego osadzonego. Niefrasobliwie odbieram jego telefony, nie piszę listów. Mam wrażenie, że to już niepotrzebne. Co, jeśli… Nie próbuję o tym myśleć. 

Dzień przed zatrzymaniem mój osadzony zrobił chili con carne. Tłumaczyłam mu, co i jak. Trochę niedosolił. Zjedliśmy połowę, na następny dzień została reszta na obiad. W ten czwartek nie miałam sił gotować. Następnego dnia zamroziłam chili con carne mojego osadzonego, obiecując sobie, że je zjem, gdy on wróci, razem z nim. 

Jedzenie jest najwyraźniej jednym z najważniejszych tematów, gdy ta druga osoba jest w zakładzie karnym. Samotne jedzenie lub jedzenie niedobrych rzeczy to najcięższe przewinienia. 

Dziś mija sto trzydziesty drugi dzień odkąd mój osadzony jada niedobre, więzienne pożywienie za 4,60 zł dziennie i odkąd jadam sama. Bez zastanowienia rozmroziłam chili con carne. Wydaje mi się, że jeszcze jeden poniedziałek jeść będę sama. Dwa wtorki, dwie środy i jeden czwartek. Tak mi się wydaje, ale co mnie się wydaje, nie ma najmniejszego znaczenia. 


Marzę o tym. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz